Wreszcie udało mi się zrobić cokolwiek. Nie jest to szczyt moich marzeń, bo wstałam przed 6 i nadal nie wiem, jak półtorej godziny zleciało, a przecież nic nie robiłam.;/ Ale nie będę narzekać, zmobilizowałam się i będzie w końcu recenzja :)
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać peeling, którego używałam w jakiś czas, i używałabym nadal, gdyby nie został u babci, ale niestety nie można zabrać wszystkiego do jednej torby:)
Lirene
Peeling gruboziarnisty z morską algą
cena/pojemność: 15zł/75ml
Bardzo lubię taką formę opakowań przy peelingach, z resztą jest ona chyba najpopularniejsza, higieniczna i wydajna miękka tubka zamykana na zatrzask. Opakowanie jest ładniutkie i wygląda profesjonalnie. Znajdziemy na nim pełen opis działania.
Po otwarciu tubki dociera do mnie zapach, który bardzo dobrze znam- zapach masek algowych, słodki, przyjemny, relaksujący. Peeling ma kremową postać, fiołkowy kolor i zanurzone są w nim granulki, które pod wpływem masażu rozpuszczają się. Stosowałam na mokro i sucho, ale najprzyjemniejszy masaż uzyskiwałam na minimalnie zwilżonej skórze.
Początkowo obawiałam się, że będzie on bardzo mocny, bo w końcu gruboziarnisty, ale na szczęście była to 'zmyłka' dotycząca wielkości drobinek, a nie ich mocy. Podczas masażu nie czułam żadnego szczypania, czy podrażniania skóry- zwykły peeling, powiedziałabym nawet, że bardzo delikatny. Ładnie oczyszcza skórę, zostawia ją odświeżoną, gładką, a czasami zauważałam minimalną poprawę kolorytu- jeśli wcierałam go przez dobrych kilka minut.
W peelingach zależy mi na tym, aby dobrze oczyszczały i wygładzały skórę, a także, żeby usuwały naskórek, głównie suche skórki w okolicy nosa, czasami brody. Tutaj niestety bywało tak, że z suchymi skórkami sobie nie radził do końca- był zbyt delikatny. Jednak mimo wszystko jestem z niego zadowolona i być może w przyszłości wrócę do niego.
Zapomniałam dodać, że był to jeden z upominków, które dostałam od Mikołajki na spotkaniu blogerskim :)
Ciekawy produkt :)
OdpowiedzUsuńnie przepadam za gruboziarnistymi peelingami, ale skoro to taka zmyłka to ok. mimo wszystko wolę kupić drobnoziarnisty z ogromną ilością tych drobinek w kremie z ziaji lub z avonu. a przyznam, że odkąd używam kwasu potrójnie hialuronowego to nie zauważyłam żadnej suchej skórki na twarzy;]
OdpowiedzUsuńa z czego ten kwas?
UsuńLubię takie mocne ździeraki do twarzy :-)
OdpowiedzUsuńnie lubię dleikatnych peelingó :< a dziwne, ze ten taki jest skoro gruboziarnisty
OdpowiedzUsuńno taka nazwa ni w 5 ni w 10;/ bez sensu bo gruboziarniste to ciało, no ale..;d
UsuńJa lubię mocne zdzieraki, ale może ten też wypróbuję :D
OdpowiedzUsuńCHętnie przetestowałabym go na własnej skórze ;)
OdpowiedzUsuńJednak jestem fanką nieco mocniejszego zdzierania.
OdpowiedzUsuńDo twarzy lubię delikatniejsze peelingi. Tego jeszcze nie miałam, zapach na pewno bardzo przyjemny.
OdpowiedzUsuńLubię Lirene, ale peelingu tej marki jeszcze nie miałam - trochę wystraszyłabym się tego opisu na opakowaniu - bo moja wrażliwa skóra nie lubi grubych drobinek.
OdpowiedzUsuńnazwa zupełnie nie adekwatna do zawartości :)
Usuń